niedziela, 8 listopada 2015

Tak, jak zakochani nie dostrzegają wad u swojej "drugiej połówki", tak zakochani w wolontariacie rzadko dostrzegają jego wady. Jednak, gdy zdadzą sobie z nich sprawę, to mają dwa wyjścia: albo zrezygnować, albo zrobić z nich coś pozytywnego. Może nie mam dużego doświadczenia w wolontariacie, ale tym zaczynającym chciałabym pokazać, czego mogą się spodziewać, aby nie byli niemiło zaskoczeni.

- charakter ludzi - nie możemy zapanować nad tym, że ktoś ma inny charakter niż nasz. Stereotypowo patrząc starsi ludzie mogą być zgorzkniali, małe dzieci irytujące, młodzież krnąbrna i niegrzeczna.... No ale wśród nich są też mili, uprzejmi, grzeczni, spokojni... Czasem musimy przekonać się do kogoś, odrzucić obawy, może przy bliższym poznaniu ta osoba okaże się naszym idealnym kompanem, a początkowa niechęć wynikała ze strachu przed nowym. Pamiętajmy jednak, jeśli jest naprawdę źle, to mamy prawo do zmiany. Nic na siłę.

- narzucanie naszych pomysłów- przychodząc na wolontariat jesteśmy po szkoleniach, wciąż żyjemy wiedzą na nich zdobytą, chcemy zaraz wcielić ideały w życie. Czasem jednak takim zachowaniem wręcz kogoś krzywdzimy. To ktoś żyje ze swoją np. niepełnosprawnością X lat i ma inne sposoby na skorzystanie z toalety czy jedzenie, my nie możemy narzucać mu tego, czego nauczyliśmy się na jakimś kursie. Oczywiście, mamy prawo zaproponować nowe rozwiązania, jednak nie narzucajmy ich, tylko zastosujmy się do tych obowiązujących.

- obrzydzenie - każdy z nas jest tylko człowiekiem i ma prawo do chwili słabości. Zwłaszcza, gdy styka się z czymś dotąd nieznanym. Może to zabrzmi brutalnie, ale taka jest prawda. Niektórzy mają wstręt do starszych osób czy bezdomnych, bo mają specyficzny zapach, inni brzydzą się karmienia kogoś, jeszcze inni nie potrafią przełamać się i posprzątać odchodów jakiegoś zwierzęcia. Kiedy jednak "oswoimy" coś dotąd nieznane, to łatwiej nam to zaakceptować. Trzeba się tylko odważyć!

- monotonia - na początku zawsze jest "fajnie", "super", ale z czasem popadamy w rutynę. Wciąż odrabiamy z dziećmi zadania matematyczne  z tego samego działu, codziennie o tej samej porze kogoś karmimy tym samym, nieustannie wypełniamy tą samą tabelkę, która nie ma końca. Niektórzy lubią systematyczność, inni unikają jej jak ognia. Jeśli nie chcemy robić czegoś stale, może warto wtedy skupić się na wolontariacie akcyjnym. Mnóstwo emocji, działania na wysokich obrotach, krótko, a potem przerwa do następnej akcji. Gdy decydujemy się na wolontariat stały, to przecież od nas zależy, czy będzie on monotonny, czy wprowadzimy do niego nowe życie.

- odpowiedzialność - wielu początkujących wolontariuszy zapomina o niej. Pełni entuzjazmu zapisują się na różne typy wolontariatu. Np. na pomoc przy festynie zapisuje się 30 osób, zdeklarowanych, wiedzą, jak chcą pomóc! A przychodzi... 20? 15? A gdzie reszta. Oczywiście zdarzają się różne sytuacje losowe, ale odpowiedzialny człowiek informuje o tym, szuka kogoś na zastępstwo. Niektórzy myślą, że gdy zapiszą się na jakiś wolontariat stały, ale po kilku razach stwierdzą, że to nie dla nich, to będąc odpowiedzialnymi muszą wytrwać do końca. Wcale nie! Właśnie ktoś odpowiedzialny zgłasza, że to jednak nie to, a nie po prostu przestaje przychodzić.

- emocje - nie w każdym typie wolontariatu są wskazane, czasem wręcz przynoszą więcej szkody niż pożytku.  Ale to właśnie tutaj mamy okazję do nauki panowania nad nimi, co może zaowocować w przyszłości. Tak zamieniamy wadę w zaletę :P

Nie przychodzą mi na myśl inne wady wolontariatu, chociaż pewnie jakieś się znajdą. Nie chcę jednak nikogo straszyć, a uświadomić. Mimo to, każdego dnia przybywa wielu wolontariuszy w każdym wieku. A ja wciąż trwam w nim od chyba 4,5 roku, więc chyba warto :) Jeszcze się nie zniechęciłam :)

1 komentarz:

Witam! Zależy mi na uzyskaniu Twojej opinii. Tutaj możesz zostawić ślad po sobie. Jednak, ze względu na ilość spamerów, musisz zaczekać, aż zostanie on zatwierdzony przez administratora. Pozdrawiam serdecznie :)