poniedziałek, 3 października 2016

ŚDM, Kolonie, czyli powrót do bloga

Bardzo potrzebowałam tych kilku miesięcy odpoczynku od bloga. Żałuję jednak, że nie miałam kiedy pisać, gdyż działo się tyle interesujących rzeczy. Postaram się to powoli nadrobić. Wiecie, jak trzeba pisać pracę magisterską, to nawet zamiatanie pustyni jest ciekawsze :)

Światowe Dni Młodzieży. Boże, kiedy to było? Wywarły one jednak ogromny wpływ na ludzi, stereotypy, a także na mnie. Nie mogę więc pominąć tego wątku :)
Najpierw etap diecezjalny - przyjęcie pielgrzymów w parafiach, wydarzenia na poziomie diecezji. Początkowo nikt nie miał do nas przyjechać, "poumawiałam się" więc na pomoc innym parafiom, a  tu trach! - goście z Rumunii. Najpierw kilkugodzinne opóźnienie (parafianie śledzący nasz funpage dowozili nam jedzonko - DZIĘKUJEMY!), w końcu są! Pierwsza bariera - komunikacyjna, zmęczone rodziny czekają na pielgrzymów, oni niezbyt wiedzą, co się dzieje. Armagedon... Nagle okazuje się, że niektórzy Rumuni okazują się ... POLAKAMI! Dzięki temu poszło już łatwiej :)
Plan diecezjalny był bardzo intensywny - pantomimy, spotkania, wycieczki. Staraliśmy się jednak pokazać to, co najlepsze, przyjąć najlepiej, przełamać też stereotypy mieszkańców naszej miejscowości. Chyba się udało :)
Podczas tego tygodnia było bardzo intensywnie, kursowałam między swoją parafią, a drugą, odległą, o ok. 35 km, starałam się też pomagać w wydarzeniach w Wiślicy, "wypadło mi" wesele - życie na pełnych obrotach. I jeszcze przed wyjazdem naszych gości ja już byłam w trasie do Krakowa, by podjąć się tam wolontariatu hybrydowego. Byłam przydzielona do Centrum Prasowego. Naszym zadaniem było zrobienie, najczęściej, jednego materiału z zadanego miejsca. Później mogliśmy uczestniczyć w wydarzeniach. Dzięki temu miałam okazję rozmawiać z głuchymi jadącymi tramwajem papieskim, dowiedzieć się historii powstania chlebowego różańca czy dopytać, czemu niektórzy woleli opuścić Błonie i pójść na koncert Rubika. Parę razy widziałam papieża, jednak najważniejsze spotkanie z nim odbyło się w Tauron Arenie na spotkaniu z wolontariuszami. Miałam tam specjalną wejściówkę dla prasy. Przejeżdżał obok mnie, spoglądał na mnie... Nie da się tego opisać. Wtedy papież Franciszek uświadomił mi też swoją nieprzewidywalność, gdy porzucił kartkę z napisanym przemówieniem.
Nie chciałam jechać na ŚDM, gdyż nie lubię takich imprez masowych (tak samo "nie kręci mnie" np. Lednica - PRZEPRASZAM!), ale skusiła mnie opcja wolontariatu. Niektórzy zawarli nowe znajomości, ja patrzę przez pryzmat doświadczenia, które zyskałam. Musiałam się przełamać i dzwonić do różnych instytucji (nienawidzę rozmów telefonicznych z kimś, kogo nie znam lub znam słabo). Goniłam czas - artykuł musiał być szybciej niż wydarzenie. Walczyłam z brakiem weny (pusta karta przez kilka godzin, to jak z moją magisterką). Ale nie żałuję :)
Koncert na kieleckiej Kadzielni "Happy Day"

Tauron Arena - wspólna zabawa wolontariuszy

Poznajecie? :P

Spotkanie wolontariuszy

Moje identyfikatory

A może by tak wstąpić do zakonu? - Centrum Powołaniowe

Z Martą, z którą spędzałyśmy czas, gdy nie pracowałyśmy. Oczywiście jogurt z logo ŚDM :)

Peleryny się przydały już na samym początku :)

"Nasi" Rumunii w Wiślicy


Nie pojechałam na Brzegi, ale miałam podgląd na wydarzenia. W Centrum Prasowym

Teraz piszę dla Was bloga i piję z kubka, który otrzymałam z parafii Brzeziny :)

 ŚDM się skończyło, a ja ruszyłam... do Zakopanego! Miałam jeden dzień na przepranie, przepakowanie itd., gdyż koloniści już czekali na wyjazd. Kadra, pomimo, że "przypadkowa" - bardzo zgrana. Pod opieką miałam dziewczyny z najstarszej grupy. Dotąd nie miałam tak bezproblemowej grupy. Oczywiście, zdarzały się problemy - nie chciały jeść, przesiadywały u chłopaków itd., ale nie były one tak poważne, jak na innych wyjazdach. Zwiedziliśmy wiele, bardzo wiele, dziś nawet nie pamiętam wszystkich miejsc. Mieszkaliśmy w fantastycznym ośrodku u Hani i Jędrka, gdzie dzieciaki miały domowe jedzenie, mogły go brać do woli. Cóż mogę napisać o koloniach? Ciężko po tak długim odstępie czasu, ale oczywiście zorganizowaliśmy i podchody, i numerki, i chrzest, i wycieczki, i kabarety, spotkanie z góralem... Mnóstwo atrakcji dla dzieciaków. Jeśli mnie tylko zabiorą, to za rok też chcę jechać :) Te kolonie będę też wspominać z jednego powodu, poznałam tam jednego, szczególnego wychowawcę, który został również po kolonii :)

Nasi koloniści

Mniej oficjalnie :P

Fenomen turnusu

Jak tu pięknie...

Zapomniałam o jaskini!

i jest nasz góral!

Logo mojej grupy

Dzieciaki, chwila relaksu, zmachałam się :P

Chyba siedzą zbyt grzecznie, coś tu nie gra ...

widok z okna

Hej ho, hej ho, na podchody by się szło :)

Następnym razem napiszę o równie intensywnym wrześniu, ale teraz czas wracać do magisterki. Płacze, że jej tak mało :) Miłego dnia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witam! Zależy mi na uzyskaniu Twojej opinii. Tutaj możesz zostawić ślad po sobie. Jednak, ze względu na ilość spamerów, musisz zaczekać, aż zostanie on zatwierdzony przez administratora. Pozdrawiam serdecznie :)