sobota, 27 lutego 2016

Bruksela cz. 1

Witam Was kochani! Będę pisać we fragmentach, a jak będę miała możliwość, to wkleję i wstawię. W piątek bardzo stresowalam się wyjazdem. Nie pojechałam na uczelnie, aby nie pogłębić go. A że najlepsza na stres jest praca, to wstąpiłam do DCW. Najpierw pomogłam w wprowadzaniu dokumentów do systemu, segregowałam plakaty i ulotki promujace 1% dla Caritas, a potem przygotowywałam znaczki do wysłania dla zakonnikó-werbistów. Myślałam, że zrobię to raz-dwa, ale nadszedł moment odjazdu pociągu do Krakowa. Ciężko było mi się pożegnać z Kielcami, z DCW. Zostałam wyposażona w garść dobrych rad i przestróg. No to ruszyłam! Pierwszą przeszkodę napotkałam już w pociągu. Moje 155 cm nie wystarcza, by dosięgnąć do półki z bagażami, nie mówiąc już o dostaniu stopami do podłogi siedząc w fotelu. No ale szczęśliwie dojechałam do Krakowa. No i się przeraziłam. Każdy pędzi, tłum ciągnie za sobą tak, że już w Galerii Krakowskiej się zgubiłam, przez co nie trafiłam do odpowiedniego wyjścia, więc nie wiedziałam, gdzie iść. Po konsultacjachk telefonicznych trafiłam na Rynek Główny, gdzie wstąpiłam do Kościoła Mariackiego na Mszę Świętą, aby zawierzyć Bogu wyjazd. Następnie udałam się na miejsce zbiórki. Przywitano mnie słowami "pani najlepszy wolontariusz?", a ja cóż miałam powiedzieć? Stwierdziłam, że na to wychodzi, a prowadząca, że czyli się jeszcze okarze. I zamiast odpoczynku znowu spada na mnie odpowiedzialność pomocy innym :) Później droga jak droga, pola i asfalt ;-) Siadłam tak, że mam idealny obraz na telewizor, ale oglądałam tylko fragmenty, gdyż szybko zasypiałam. Na początku żałowałam, że siedzę sama, ale okazało się to zbawienne, gdy mogłam się ułożyć do snu na dwóch fotelach. Na pierwszym postoju, 40 km przed granicą kraju, kupiłam Tymbark i wiecie, co rzekł mi kapsel? "bez odwrotu". No to idealnie podsumował sytuację ;-) Kolejny postój był już w Niemczech. Popisałam się tam znajomością języków obcych :-P Na początku, jako jedna z niewielu, potrafiłam obsłuży toaletę na guziki i samomyjącą. Zadowolona, że tyle potrafię, stwierdziłam "a co, zrobię zakupy". Kupiłam mieszankę orzechów i suszonych owoców, podchodzę do kasy, sprzedawca "halo", to mu odpowiadam tak samo, czyli niemiecki zaliczony. Podał mi kwotę, ja w żadnym języku, nawet polskim, nie jestem za pan brat z cyferkami, więc rozmyślnie wcześniej wyliczyam kwotę. I wtedy zapytał, czy chcę paragon. A ja, jak to ja, w Niemczech odpowiedziałam: Non, thanks. A co! Francuski i angielski w jednym! A przecież mogłam odpowiedzieć po niemiecku, ale nocne rozbudzenie zrobiło swoje. Pokornie biorę w dłoń rozmówki francuskie, może chociaż jakąś pamiątkę kupię w tym języku. Jest sobota, godzina11, ja wciąż jadę. Jest bardzo gorąco, znowu spakowałam się nieadekwatnie do pogody ;-) No kto to wiedział, że w lutym będzie aż tak ciepło. Plan nie ma zbyt wiele punktów, więc sądzę, że zregeneruję siły przed kolejnym semestrem na uczelni. Kolejna relacja chyba dopiero z jutrzejszego dnia. ;-)
 16:00 Czekam w pokoju hotelowym na kolację. Dla mnie Bruksela to taki wielki plac budowy, pełno szkła i symboli UE. Pokój hotelowy ciasny, ale własny ;-)  Troszkę stresują mnie przezroczyste drzwi od łazienki :-D oraz to, że niezbyt potrafię posługiwać się kartą hotelową, która służy nawet do zapalenia światła. Miłego wieczoru, czekajcie na jutrzejszą relację :)

środa, 24 lutego 2016

Klucze, wyjazd, studia...

Nowy semestr, nowy plan, który nie pozwala na częste odwiedziny w DCW. Czyli standardowo w moim życiu :) Jednak ja zawsze coś wymyślę :)
Od piątku do niedzieli przebywałam na XIII Krajowym Forum Duszpasterstwa Młodzieży w Gnieźnie i Poznaniu. Nie lubię dwa razy pisać tego samego, więc przekazuję Wam relację: http://sdm.diecezja.kielce.pl/cms/w-drodze-na-sdm/   Oczywiście sama ją napisałam :)
 A jak wiąże się to z wolontariatem?
1. DCW aktualnie zajmuje się wolontariatem ŚDM, a tam było bardzo wiele informacji na ten temat.
2. Gdyby nie DCW, nikt nie wiedziałby, że w ogóle istnieję, więc by mnie nie zabrał :)

Och, ostatnio piszę bardzo krótko, nieskładnie, ale to dlatego, że dziennie piszę po kilka tekstów i w końcu mam już dość. Wiąże się to z kursem dziennikarskim, pisaniem aktualności na diecezjalną stronę ŚDM czy artykułów do gazetki parafialnej. Trochę dużo, a to drobna część tego, czym się aktualnie zajmuję. Dziś " w przelocie" wpadłam do DCW, a tak liczenie kluczy. Chcieli, abym im pomogła, ale broniłam się przed tym rękami i nogami :) Potrzebujecie relacji? Proszę bardzo! http://sdm.diecezja.kielce.pl/cms/kluczowa-pomoc-etap-iii/ Najbliższy czas, to chyba będzie wyłącznie wklejanie linków, gdyż zapowiada się wszystko bardzo intensywnie. A gdzie studia, praca?
Pamiętacie moją wygraną w konkursie Laur Wolontariatu 2015? W piątek nadarza się okazja na odbiór nagrody - jadę do Brukseli. Obym znalazła chwilę, aby Wam opisać ten wyjazd. Nie wiem, czy uwierzycie, ale marzy mi się chwila odpoczynku, wyspania się, nie gonienia nigdzie. Jeśli ja tak mówię, to albo dopadła mnie starość albo naprawdę mam za dużo na głowie :) Wierzę, że to uczucie szybko minie i pełna energii wrócę do swojej działalności :)
Dzięki akcji "Kluczowa Pomoc" w wolontariacie nieustannie jest mnóstwo wolontariuszy, którzy z zapałem segregują klucze. Podziwiam ich. Mnie denerwuje taka "syzyfowa praca", która w dodatku brudzi, robi hałas. No ale dzięki niej można stać się ekspertem od stopów metali :)
Odwołali mi w-f, więc przed praktykami jutro ponownie "skoczę" na chwilę do wolontariatu. Rodzinę trzeba odwiedzać, prawda? :)


środa, 17 lutego 2016

Zamieszanie, zamieszanie, czyli stara codzienność powróciła

Witam wszystkich ponownie po dłuższej przerwie! Ostatnio wciąż mam problem ze znalezieniem czasu na pisanie bloga, głównie dlatego, że zajmuję się pisaniem innych rzeczy. Jednak czasem znajduję te kilka chwil na zaspokojenie ciekawości moich Czytelników :)
Dziś już o 7:30 byłam podpisać umowę na kurs języka migowego. Tak się cieszę, że dostałam aż 90% dofinansowania na to szkolenie, gdyż wierzę, że takie umiejętności mogą mi się przydać w pracy z drugim człowiekiem.
Od wczoraj "święto" w wolontariacie - po długiej przerwie chorobowej wrócił nasz koordynator wolontariatu. Od razu zaroiło się od ludzi, wolontariat na nowo "zaczął żyć". Zaczął też wprowadzać swoje porządki. Po tak długiej przerwie nie byłam przyzwyczajona do tak intensywnej pracy, a tu co chwilę trzeba było coś poukładać, przenieś, zanieść. Ale chyba w wolontariacie nigdy nie było tak czysto jak teraz :) Oczywiście żartuję, ale rzeczywiście jest różnica. Chociaż, jutro wolontariusze przychodzą liczyć klucze z akcji "Kluczowa Pomoc", więc ponownie troszkę się zabrudzi. Ale lepiej brudzić, gdy jest czysto, niż w bałaganie robić jeszcze większy.
Wrócił Damian, więc przypomniał w Caritas o moim blogu, pokazywał wszystkim post o wolontariacie jako rodzinie. A on taki nieudany :P Teraz muszę się bardziej pilnować :)
Miałam napisać ten post siedząc w DCW, ale nie miałam kiedy :) To dobrze świadczy, że w końcu mam coś do działania, nie muszę na siłę szukać zajęcia, np. segregowania dokumentów itd. tylko wiem, co robić. No ale trudno się przestawić. Muszę ponarzekać :)
Przez ostatnie dwa dni działo się więcej niż przez cały miesiąc, więc trudno mi to opisać, zwłaszcza, ze czeka mnie dużo pracy przed wyjazdem. W  piątek jadę na  XIII Forum KDM w Gnieźnie. To wolontariat otwiera mi możliwości takich wyjazdów. Ale przypadek również :) A za tydzień - Bruksela, czyli wygrana w Laurze Wolontariatu. Nasuwa się tylko pytanie- kiedy znaleźć czas na studia :)
Miłego weekendu, bo już raczej nie zdążę napisać :)

wtorek, 9 lutego 2016

Krótko i na temat

Cały ostatni tydzień planowałam ten post, miałam różne pomysły, co mogłabym i w jaki sposób napisać. Plany planami, a życie życiem :) Sesja, obowiązki itd. spowodowały, że post nie powstał. Ale nie znaczy to, że nie byłam w tym czasie w Caritas :) Już mnie aż mają tam dość :) 

Dziś post nie o tym, co robiłam przez ostatni tydzień, ale o tym, czym j(est Caritas. Pamiętacie ten filmik?
https://www.youtube.com/watch?v=GLbCG-5Gvkc

Marta mówi na nim, że wolontariat to jak drugi dom. A dom wiąże się z rodziną.   Ostatnio cały czas chodzi mi po głowie to porównanie. Nawet niektóre postaci domowników wśród pracowników Caritas :) Może się nie obrażą :) Oto one:
- Ania, chyba jej stanowisko określa się jako sekretarka, jest jak mama, ciągle pyta czy zjadłam, czy zdałam egzamin, kiedy przyjdę, czy wszystko zrobiłam.
- Arek, informatyk, jak tata, którego nie mam. Pyta, czy wszystko w porządku, troszczy się, pomaga.
- Damian, koordynator wolontariatu, to taki dobry starszy brat (może nie będę pisać kto jest tym starszym nieznośnym bratem :), który spokojnie wytłumaczy, gdy coś źle zrobię, pokaże, jak zrobić coś efektywniej, dopytuje, pomaga, zachęca do swoich zainteresowań, no po prostu opiekuńczy starszy brat :)
- są też wujkowie i ciocie, którzy są mili, pomocni, żartują ze mną, dopytują o studia (chociaż niektóry myślą, że jestem w gimnazjum :).
Coś nie idzie mi pisanie. Ale sumienie uspokojone, że nie zostawiłam bez postów :)