wtorek, 10 stycznia 2017

Każdy znaczek wspiera misje

Pewnie zastanawiacie się, co słychać w DCW? O dziwo nie zamarzliśmy, smog nas nie udusił i działamy dalej :) Dziś będzie krótko, ale o tym chyba jeszcze nie pisałam.

Wczoraj był bardzo pracowity dzień, ponieważ oprócz standardowych obowiązków postanowiliśmy uprzątnąć nasz kolonijny magazyn. Pomimo, że ostatnio było sprzątane jesienią, to przez remont i inne okoliczności zrobił się ogromny bałagan. A tu zaraz zimowisko i byłby problem z odnalezieniem potrzebnych rzeczy. Wiktoria, Jowita, Damian i ja zaskakująco szybko uporaliśmy się z problemem (nie pamiętam, dwie czy trzy godziny). Efekt był zdumiewający! I odnalazło się wiele "zagubionych" rzecz.

Dzisiejszy poranek spędziłam na segregowaniu znaczków dla Misjonarzy Werbistów. Akcja nazywa się "Każdy znaczek wspiera misje" i polega na zbieraniu wykorzystanych znaczków z kopert (tak, z podbitą pieczątką itd.). Okazuje się, że można je sprzedać kolekcjonerom, a zarobione pieniądze przeznaczyć na misje. Znaczki muszą być wycięte z koperty z pół centymetrowym zapasem. DCW włącza się w akcję (chyba) długo (tak właściwie to nie wiem, na pewno zanim się tam pojawiłam, już zbierali) i wysyła ich ogromne ilości. Dziś "poszło" 1194 znaczków, w tym kilka (mamy nadzieję) cenniejszych okazów.

Mało piszę nt. mojego wolontariatu z osobami głuchymi, ale to też dlatego, że dopiero "wdrażam się" w ich kulturę. Spotykają mnie problemy: jak wytłumaczyć opisywanie godzin w języku angielskim, geografię, matematykę, lektury ("Krzyżacy", "Mit o Syzyfie"). Ale wtedy widzę, jak potrafię być kreatywna. Wciąż mam też problem ze zrozumieniem gdy ktoś do mnie miga, ale już mniejszy niż na początku. I najważniejsze, że odeszły obawy związane z tym, że sama mam zamigać.

Nie wiem czy w tym tygodniu będę miała Wam coś ciekawego do przekazania, może coś się "trafi". Miłego tygodnia :)

niedziela, 1 stycznia 2017

Sylwestrowa noc

 Gdzie spędza Sylwestra Wolontariusz Roku 2015? Oczywiście, na wolontariacie :)

Nie lubię imprez, morza alkoholu itd. Sylwester zazwyczaj spędzałam na jakiejś katolickiej imprezie organizowanej przez Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, w domu lub z koleżankami w małym gronie, posiedzieć itd. W tym roku już chyba w październiku dostałam propozycję spędzenia ostatniego dnia roku w Rydze na Spotkaniu Młodzieży w duchu Taize. Nie byłam do tego przekonania, nie lubię takich "masowych" imprez (mówiłam już o tym chyba przy ŚDM-ie). Ponadto, przecież tam jest zimno :) Znacznie później dostałam propozycję spędzenia tego dnia z moją niepełnosprawną sąsiadką. Wiele argumentów było za: blisko (w każdej chwili mogę wrócić), gdybym ja nie poszła, to ona zostałaby w domu, mogłam wziąć chłopaka, impreza bezalkoholowa... No to idziemy! Wszystko zaczęło się adoracją, a następnie pani wodzirej Alicja (kobiecie wieku się nie wypomina, ale chyba była po 70) w białym stroju i wodzirej, hmm nie pamiętam imienia, rozpoczęli zabawę polonezem. Próbowali różnych tańców, które pamiętamy ze studniówki ŚDM czy Płomienia Miłosierdzia, czasem jednak zapominali, żeby dostosować je do niepełnosprawnych w różnych zakresie. Jednak wszyscy wspaniale się bawili. O północy oczywiście msza na powitanie Nowego Roku. A po niej znowu zabawa i zabawa aż do godziny 5 rano (oj to dla mnie wysiłek ogromny). Niepełnosprawni byli niestrudzeni i "przetańczyli" całą noc. Co najciekawsze, mój chłopak za rok chce tak samo spędzić sylwestra, był zachwycony! I to bez kieliszka alkoholu :)
Czasem warto zrezygnować z Rygi, żeby ktoś dzięki nam spędził cudownie czas :)

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2017 dla moich Czytelników :)