piątek, 26 czerwca 2015

Dzisiejszy dzień był zakręcony jak świński ogonek :) Pomijam już kwestie osobiste, ale w Diecezjalnym Centrum Wolontariatu panowało ogromne zamieszanie. Dziś wolontariusze wyjechali na trzydniowe szkolenie z zakresu pedagogiki zabawy, więc trzeba było przygotować potrzebne materiały do zajęć. Bardzo żałuję, że nie mogłam wziąć w tym udziału, wierzę jednak, że to nie ostatnie takie warsztaty i nadrobię to wkrótce.
Ostatnio moje życie jest tak intensywne, że trudno mi samej za nim nadążyć. Ale gdy jestem w biurze wolontariatu, czas jakby stawał w miejscu. Często  jest tu wiele osób, panuje zamieszanie, każdy przychodzi z innym problemem, jednak i tak czuję różnicę przed i po przekroczeniu drzwi biura. Po prostu dwa różne światy :) Przez ostatnie dni przepisuję dokumenty w wersję elektroniczną. Dzięki temu poznałam wiele tajników Excela i Worda. Ponadto, lubię, gdy mam jasno określone zadanie i nie sposób go zepsuć :) Nie mogę się doczekać przyszłego tygodnia, gdyż czeka mnie kilka akcji organizowanych przez wolontariat. W poniedziałek pierwsza z nich - wizyta w teatrze.
Życzę Wam wszystkim miłego weekendu i uśmiechu na Waszych twarzach :)

środa, 24 czerwca 2015

Sesja to czas, kiedy nie mogę się poświęcić temu, co najbardziej lubię, czyli wolontariatowi. Na szczęście już dobiega końca, jeszcze tylko dwa dni "poświęcenia". Dlatego też dziś tylko na chwilę wpadłam do DCW, stąd też dzisiejszy post będzie nawiązywał do moich poprzednich doświadczeń. 

Najistotniejszą dla mnie kwestią jest to, że wszystko działa w oparciu o Kościół, przykazania, uczynki miłosierdzia. Działając w innych wolontariatach też czyniłam dobro względem drugiego człowieka, ale nie spoglądałam na to pod kątem mojej wiary. Dopiero tutaj dostrzegłam, że dając siebie innym, bardzo wiele zyskuje. Począwszy od satysfakcji, spełnieniu dobrego uczynku, poprzez doświadczenie, a nawet nowe znajomości. Tutaj każdy jest akceptowany, bo Bóg kocha każdego  z nas tak samo. Nie ma podziałów. Można to było zauważyć podczas obchodzenia 8 urodzin naszego Centrum Wolontariatu,  3 czerwca. Mógł przyjść każdy, czy był od początku, od kilku lat czy dopiero zaczynał swoją przygodę z wolontariatem. Ważna była integracja i dobra zabawa. Wracając do wiary - spędzając tutaj czas zauważyłam, że pogłębiłam swoją relację z Bogiem. U mnie  w domu nie ma modlitwy przed posiłkiem czy odmawiania Anioł Pański w południe, a tu tego doświadczyłam. Na niektórych szkoleniach (np. tych przygotowujących do Światowych Dni Młodzieży) również obecna jest modlitwa. Ale takim pozytywnym punktem jest możliwość pomagania przy organizacji wielu spotkań religijnych. Mogę tu wymienić chociażby "Uwielbienie na Rynku", Diecezjalne Spotkanie Młodych w Wiślicy, pomoc przy peregrynacji symboli Światowych Dni Młodzieży i obchodach Dnia Chorego oraz wielu innych wydarzeń przy parafiach. Jako wolontariusz mamy możliwość podejścia bliżej organizowanych wydarzeń, często spotkania się z "gwiazdami" czy oglądania wszystkiego z pierwszego rzędu :) Bardzo lubię wolontariat akcyjny, kiedy to przygotowujemy się do jednego, konkretnego wydarzenia, bierzemy w nim udział i.. tyle. Po pierwsze nie jest to tak czasochłonne jak wolontariat długoterminowy, po prostu działam wtedy, kiedy mam czas. Po drugie często są to wydarzenia medialne, a ja lubię mieć poczucie, że brałam w czymś wyjątkowym udział, a inni mogli to tylko oglądać w telewizji.
Czas wracać do nauki. Miło jednak czasem siąść i pomyśleć, dlaczego coś robię, co mi to daje, a prowadzenie tego bloga mi to umożliwia. Zawsze piszę z uśmiechem, który pojawia się w odniesieniu do moich wspomnień. Życzę wszystkim czytelnikom miłego wieczoru :)

czwartek, 18 czerwca 2015

DCW od kuchni....

W Diecezji Kieleckiej jest takie miejsce, gdzie nie da się zostać na chwilę. Czas tam płynie inaczej, a atmosfera jest czasem lepsza niż w domu. O czym mowa? O Diecezjalnym Centrum Wolontariatu :)

Dziś też tak było: chciałam dopytać o kilka rzeczy, a zostałam segregować klucze! W DCW spotkałam się z czymś (dla mnie) nadzwyczajnym. Możemy coś zaproponować, a nasz pomysł jest realizowany. Tak było właśnie z akcją KLUCZowa Pomoc. Poprzez zbieranie starych kluczy zbieramy fundusze na uczestnictwo niepełnosprawnych osób(y) w obchodach Światowych Dni Młodzieży 2016. Akcja "chwyciła", szybko rozprzestrzeniła się poza obszar diecezji. Po pierwszym podsumowaniu akcji (okres Wielkiego Postu) mieliśmy ponad 14 tysięcy kluczy! Każdego dnia ktoś przynosi do DCW klucze: symboliczne kilka sztuk lub worki pełne metalowych rzeczy. Pełna mobilizacja, aby pomóc innym! Wolontariusze dzielnie segregują klucze na różne stopy, a potem je liczą. Na początku szło to opornie, jednak jak dziś widziałam, mają już takie doświadczenie, że robią to w ekspresowym tempie. Mi niestety jeszcze dużo brakuje :) Ale do końca akcji (ŚDM 2016) mam szansę zostać ekspertem ds. kluczy!

Kolejną akcją, bliższą memu sercu, jest "Poczta Dobra". Podczas jednego ze spotkań dla wolontariuszy oglądaliśmy film "Listy do Boga". Kilka osób stwierdziło, że nie można zostawić przekazu płynącego z tego filmu i "trzeba coś z tym zrobić". Zaplanowaliśmy projekt "Poczty Dobra", której celem jest wsparcie dobrym słowem osób chorych, samotnych, opuszczonych poprzez pisanie tradycyjnej korespondencji. Projekt wciąż nie ma takiego zasięgu jak "KLUCZowa Pomoc", jednak działa! Nie ma wyjścia, skoro jestem odpowiedzialna za jego koordynowanie :) Wcześniej nie miałam świadomości, jak bardzo takie osoby potrzebują kontaktu z drugim człowiekiem, jakie wartości życiowe mogą nam przekazać. Każdego dnia uczę się dzięki temu nowych rzeczy.

Jutro mam luźniejszy dzień między egzaminami, więc znowu pójdę pomagać w DCW. Większość osób (w tym do niedawna ja) myśli, że tam tylko się siedzi i nic nie robi :) Och, zdziwiliby się! Co chwila jest jakieś szkolenie, na które trzeba przygotować odpowiednią ilość materiałów. Nieustannie drzwi się otwierają i zamykają, bo ktoś przychodzi o coś dopytać, podpisać porozumienie wolontaryjne czy znaleźć miejsce działania dla siebie. Teraz jeszcze zbliżają się kolonie, więc pracy jest coraz więcej! Czasem w DCW tłok jest większy niż na dworcu :) Osobiście najczęściej wprowadzam dane wolontariuszy do bazy elektronicznej, zabawiam gości, którzy czekają, rozmową czy pomagam segregować materiały na szkolenia. Nie jest to ani trudne, ani nudne, więc czemu nie pomagać w taki sposób? Dzięki wizytom w DCW łatwiej koordynować mi "Pocztą Dobra", gdyż w domu trudno mi się skupić, a tu mam odpowiednie warunki, materiały i pomoc pod ręką :) Najlepsze jest to, że jak coś źle zrobię, to nikt nie krzyczy, tylko tłumaczy do skutku :D

Zauważyłam, że gdy opowiadam o moim wolontariacie, to mogłabym mówić i mówić. Koleżanki ze studiów mają już dość :) Więc na dziś koniec! Miłych kolejnych dni :)

wtorek, 16 czerwca 2015

Jak to na studiach bywa, sesja egzaminacyjna w pełni. Znalazłam jednak dziś czas na przedwakacyjne spotkanie kadry kolonijnej. I... nie żałuję!

Wychowawcą kolonijnym będę już trzeci raz. W tym roku drugi raz będę poznawać zakamarki urokliwego Karpacza.  Bardzo zależało mi, aby pomimo zaplanowanego dziś egzaminu, wziąć udział w spotkaniu kadry. Tak się złożyło, że nie jadę z nikim znajomym, więc warto poznać tych, z którymi będę musiała spędzić 2 tygodnie przez przerwy :)

Na początek przypomniano wszelkie aspekty prawne, co musimy ze sobą zabrać, gdzie otrzymać stosowne zaświadczenia, aby być pełnoprawnym wychowawcą. Kolejny punkt stanowiło zapoznanie z terminami turnusów, przedstawienie kadry oraz garść praktycznych informacji co do kolonii. Było to ważne nie tylko dla tych, którzy jadą pierwszy raz, ale też tych, którzy już mają doświadczenie, ale czasem zapominają, co jest najważniejsze. Aż sobie tu wykaligrafuję, aby nie zapomnieć :) Wychowawca ma zapewniać dzieciom bezpieczeństwo i dobrą zabawę, ale bezpieczeństwo jest najważniejsze. Może brzmi to poważnie, itd., jednak czasem w natłoku obowiązków priorytety się zacierają z tym, że stawiamy na ubaw, zapominając o tym, by zabawy były bezpieczne lub odwrotnie - wciąż upominamy o bezpieczeństwo, a zapominamy o tym, że dzieci przyjechały wypocząć, a nie na obóz karny. Na szczęście, na wszystkich turnusach, na których byłam, proporcje były odpowiednio zachowane i dzieci wręcz nie chciały opuszczać kolonii, a także wracały całe i zdrowe :)

Kolejnym punktem było zapoznanie się z programem kolonijnym. Jest on ciekawie skonstruowany, każdy znajdzie w nim coś, czym może zainteresować swoją grupę. Treści nie są trudne, ani nudne, wierzę, że nie będę miała problemu z jego realizacją, zwłaszcza, że zawiera wiele propozycji zabaw i przeprowadzenia zajęć. Jest to chyba mój ulubiony punkt kolonijnego planu dnia. Taka chwila na spotkanie z dziećmi sam na sam, rozmowę, poznanie ich poglądów na różne tematy, a równocześnie próba mojej kreatywności, by kolonii nie zamienić w szkołę.

Najciekawsza była jednak część, w której kadra mogła poznać się ze sobą. Od razu znaleźliśmy wspólny język, w pewnym momencie poczułam się jak guru, bo jedyna już byłam w tym ośrodku i wiedziałam, co warto ze sobą zabrać. Ci, którzy jada pierwszy raz, zadawali ogrom pytań, wierzę, że ich uspokoiłam :) Mam nadzieję, że tak jak ja, co roku będą odliczać czas do kolonii. Gdy byłam pierwszy raz, nie wierzyłam koleżance, która mi tak mówiła. Teraz już w styczniu przypominałam się Koordynatorowi Diecezjalnego Centrum Wolontariatu, by uwzględnił mnie w tegorocznej kadrze :)

 Mało kto rozumie, "jak to robić coś za darmo?". No to odpowiadam: FANTASTYCZNIE! Takiego doświadczenia pedagogicznego nie zdobyłabym na żadnych praktykach w szkole, nigdy nie poznałabym tylu osób, gdyby nie wolontariat, a także nie zwiedziła takich wspaniałych miejsc. I jest jeszcze jeden pozytywny aspekt wyjazdu na kolonie, o którym wiem tylko ja: uwielbiam bawić się z dziećmi (albo jak dziecko), a gdzie indziej mogę to robić tak bezkarnie, jak nie tam? :) Jeśli dzieci widzą zaangażowanie dorosłego, to również chcą się bawić, a gdy ktoś "każe" im brać udział, to robią na przekór.
Rozpisałam się, a nic konkretnego nie wynikło z tej paplaniny. Może więc podsumuję: wahasz się jechać na kolonie? Uwierz, że warto!
Śluby kolonijne

Po chrzcie kolonijnym, jak widać: wszyscy szczęśliwi i zdrowi :)

niedziela, 14 czerwca 2015

Słowo wstępu :)

Witam wszystkich serdecznie! Jestem Dorota i pragnę wprowadzić Was w świat wolontariatu w strukturach Caritas. A uwierzcie, mam w miarę spore doświadczenie  różnych formach pomocy innym. No to zaczynamy!

O Caritasie słyszałam już w szkole podstawowej, kiedy to w szkole powstało Szkolne Koło Caritas. Niestety, rodzice nie wyrazili zgody, abym była jego członkiem. Uważali, że tam tylko zbiera się pieniądze i nie chcą, żebym miała coś z tym wspólnego. Czekałam więc do upragnionej 18-stki i wraz z przyjaciółką zaczęłyśmy szukać jakiś form wolontariatu. Działam troszkę chyba w każdej organizacji wolontariackiej w mieście, ale wciąż czułam, że to nie to. Dopiero trzy lata temu trafiłam do Caritasu na chwilę, na kurs wychowawcy kolonijnego i no cóż, zostałam na dłużej. :) Aktualnie w Diecezjalnym Centrum Wolontariatu pomagam w ramach przygotowań do Światowych Dni Młodzieży. O tym jednak później.

Wciąż jestem pełna emocji, bo właśnie wróciłam z Festynu Misyjnego na którym oczywiście byłam wolontariuszką. Dziś mogłam wykazać się moimi umiejętnościami plastycznymi i malowałam dzieciaczkom twarze. Wprawdzie rysunki bardziej przypominały dzieła Picassa, ale chyba im się podobało, bo co chwile wracały z nowymi pomysłami lub kolegami. :) Inni mogli wrócić do czasów dzieciństwa i wraz z dziećmi układać klocki konstrukcyjne. Kilka osób tworzyło bajkową atmosferę przez robienie kolorowych baniek i zwierzątek z balonów, inni osładzali życie watą cukrową, a kolejni karmili zmęczonych pyszną kiełbaską z grilla. Jedynie, co nas męczyło, to okropny upał, ale z uśmiechami na twarzach dotarliśmy do końca. Największa satysfakcja jest wtedy, gdy wolontariusz widzi na twarzach dzieci uśmiech. Dla niego nie jest ważne, że twarz nie jest idealnie wymalowana, balon nie przypomina pieska, ale to, że ktoś poświęcił mu chwilę, chciał, by dobrze się bawił. Uwielbiam takie chwile!
Życzę wszystkim miłego wieczoru i energii do działania!