środa, 16 sierpnia 2017

Wakacyjna Akcja Caritas - Kaczyn 02.08 - 15.08

Wróciłam wczoraj z kolonii w Kaczynie (ok. 15 km od Kielc). Jestem wykończona, wręcz wyglądam jak zombie, ale znalazłam trochę energii, by podzielić się z Wami "na świeżo" wspomnieniami. Będzie długo, więc zdjęcia w kolejnym poście.

Na miejscu byłam już przed 10 (02.08.17 r.) wraz z osobami odpowiedzialnymi w tym roku za kolonie - Damianem i Arturem. Wypakowaliśmy materiały przydatne na kolonii i zostawili mnie w oczekiwaniu na dzieciaki. Tych polskich nie było za wiele - 17, jednak hałasowali jakby było ich 50. Ale o tym później. Grupa 50 uczestników z Białorusi dotarła dopiero koło 17:00. Dopiero wtedy mogliśmy zapoznać wszystkich z regulaminami pobytu itd. Musiało to odbywać się przez dwie osoby, które nawzajem się tłumaczyły, aby każdy miał możliwość zrozumienia.

Trzeciego sierpnia odwiedziliśmy Bałtów, ale nie skupiliśmy się na dinozaurach, a "żywych" zwierzętach, niektóre z nich były bardzo egzotyczne (lemury, strusie), inne z "naszego" podwórka, ale dzieci rzadko je widują (kozy, różne gatunki drobiu).

Dopiero 04.08 znaleźliśmy czas na nazywanie grup i spotkania z wychowawcami. Była "Wirtualna szóstka" (moi chłopcy), "Wybrańcy Rarytasu", "Pczółki", "Fixiki" i "Biedroneczki". Popołudnie spędziliśmy na basenie w Morawicy. Ratownicy byli zszokowani tym, że dzieci mają chusty na rękach, by łatwo można było je rozróżnić, wychowawcy widoczne koszuli i, co najważniejsze, sami nie korzystają z atrakcji tylko czuwają nad podopiecznymi. Nawet bariera językowa nie stanowiła większych problemów (może to dzięki zajęciom z języka polskiego, które w tym dniu zostały przeprowadzone). Wieczorem po raz pierwszy zebraliśmy się wspólnie, by zaprezentować swoje grupy. Okazało się, że niektórzy mają niezwykłe talenty - śpiewali, sami pisali teksty itd. Później nie mogło zabraknąć apelu, no i do łóżeczek.

W sobotę postawiliśmy na tzw. "prace społeczno-użyteczne" - starsze grupy pomagały w sprzątaniu pobliskiego kościoła, a  młodsze - zbierały szyszki i patyczki z terenu ośrodka. Nie będę zapisywać wszystkich spotkań profilaktycznych, które prowadziłyśmy (zapomniałam dodać, że było 5 wychowawców - ja, Polka - Gosia, i Białorusinki - dwie Bożenki i Ania), zajęć muzycznych, przygotowań do Mszy Świętej i jej samej, podsumuję to na koniec. W sobotę wybraliśmy się też na krótki spacer po okolicy. Okazało się, że najważniejszym punktem dla dzieciaków był sklep (nawet pomimo zakazu lodów, chipsów i napojów gazowanych ze względu na bardzo duże upały). Wieczorem mieliśmy gości - Damiana, Paulinę i Martę, którzy przygotowali dekorację i przeprowadzili czuwanie z kanonami Taizé. Dla młodszych dzieci było trochę nudno, ale twierdziły, że to nawet fajne było, starsi odebrali to w sposób "głębszy".

Niedziela była skupiona na pobycie w ośrodku ze względu na liczne odwiedziny rodziców/opiekunów polskich dzieci. Był mecz polsko- białoruski (zwyciężyliśmy), gry integracyjne, spotkania z wychowawcą, a po południu ponownie przyjechała Paulina, tym razem z zestawem tańców integracyjnych. Przez blisko 2 godziny "wędrowała" wraz z kolonistami po różnych państwach i prezentowała piosenki z nimi związane. Po grillu kontynuowaliśmy "imprezowy" wieczór i przygotowaliśmy kilka skeczy.

Poniedziałek był długo wyczekiwany ze względu na przyjazd do naszego ośrodka Naukobusu z Centrum Kopernika w Warszawie. Zachwyceni byli nie tylko ci mali, ale i ci nieco starsi (a więc kadra, ks. Krzysztof Banasik czy Damian Zegadło). Po południu nie mogło zabraknąć gry w "Numerki" o której pisałam Wam już wielokrotnie. Dzieciaki błyskawicznie odnalazły wychowawców. Wieczorem trochę odpoczynku - wieczór filmowy, który ciągnął się do późnych godzin wieczornych.

08.08 to kolejny dzień wizyty w Centrum Kopernik dla tych, którym mało było eksperymentów. Pozostali rozgrywali mecz piłki nożnej i siatkowej. Po południu, korzystając ze wspaniałej pogody, wyruszyliśmy na spacer po okolicy. Wieczór poświęciliśmy na porządki w domkach i przygotowanie do wyjazdu do Krakowa i po prostu wyspanie się. Po porannej pobudce i nakarmieniu się Słowem Bożym, wyruszyliśmy do Łagiewnik, centrum Krakowa i Aquaparku. Wróciliśmy późno w nocy, ale zachwyceni.

10.08 kolejne atrakcje dla dzieciaków - spotkanie  z łucznikiem, a po południu basen. Wieczorem upragniona i wyczekiwana przez kolonistów dyskoteka. W piątek postawiliśmy na przeżycia duchowe i zwiedzaliśmy Święty Krzyż, tam też uczestniczyliśmy we Mszy Świętej. Wieczór podsumowaliśmy Drogą Krzyżową po terenie ośrodka z rozważaniami przygotowanymi przez dzieciaki. W sobotę kolejna wycieczka, tym razem do pobliskich Kielc. Nie zabrakło spotkania z ks. Krzysztofem Banasikiem pod budynkiem jego urzędowania - Caritas Diecezji Kieleckiej (koloniści otrzymali od niego słodki upominek), a także zwiedzania katedry, kieleckiej Sienkiewki, Rynku i chwili w Galerii Echo ze względu na zaopatrzenie grupy z Białorusi na powrót do domu. Po powrocie pokaz talentów uczestników - "Mam Talent w Kaczynie". Większość kolonistów prezentowała talenty wokalne, ale nie zabrakło też tańca i sztuczek magicznych.

Kolejna niedziela w Kaczynie nie przebiegała zbyt intensywnie. Jak zwykle odbyły się zajęcia profilaktyczne, z języka polskiego, mecz polsko-białoruski (ponownie zwyciężyliśmy), Eucharystia a na podsumowanie - dyskoteka. Tego dnia podsumowaliśmy turnus, wręczyliśmy uczestnikom dyplomy i drobne upominki. Dochodzimy do poniedziałku - ostatniego dnia pobytu kolonistów z Białorusi. Poranek spędzili na opuszczaniu i sprzątaniu domków w których mieszkali, a po obiedzie - spotkania profilaktyczne, zajęcia  z j. polskiego, quiz "Kocham Cię Polsko", prezentacji zdjęć z kolonii. Wieczorem przybył do nas niezwykły gość - dyrektor Caritas Polska, ks. Marcin Iżycki z prezentami - plecakami wypełnionymi po brzegi przyborami szkolnymi. Dzieciaki poprosiły, by odrazu je poświęcić na wieczornej Mszy Świętej. Tuż przed 22:00 nastąpił potok łez - nikt nie chciał wyjeżdżać z kolonii. Płakali nie tylko koloniści, ale i kadra. Wszyscy bezpiecznie dotarli do Grodna.
Grupa polska kolonię opuszczała 15 sierpnia. Poświęciliśmy ten dzień na Eucharystię, pakowanie i po prostu oczekiwanie na opiekunów.

Kolonia w Kaczynie została zrealizowana w ramach projektu Caritas Polska w partnerstwie Caritas Diecezji Kieleckiej współfinansowana w ramach sprawowania opieki Senatu Rzeczpospolitej Polskiej nad Polonia i Polakami za granicą. Nosił on nazwę "Dzieci, wiosna życia, zadatek przyszłości każdej dzisiejszej ojczyzny - kolonie Caritas dla dzieci polonijnych i polskich". 50 dzieciaków z Białorusi, 17 z Polski, 5 wychowawców, ksiądz, kierownik. Ja ponadto pełniłam funkcję trenera języka polskiego. Było ciężko, gdyż niektórzy uczestnicy znali język polski, inni nie wiedzieli kompletnie nic, a jeszcze inni niby wiedzieli, ale niewiele. Za pomocą autorskiego programu, poprzez zabawę zapoznawałam ich z polską literaturą, przysłowiami, słowami codziennego użytku, gramatyką itd. Osiągnęłam małe sukcesy - miałam kilku chłopców, którzy nic nie mówili po polsku, a po 2 tygodniach rozumieli większość komunikatów po polsku, a i sami się w nim wypowiadali rozbudowanymi zdaniami. Było też kilka osób, które zaparły się i nie chciały nic mówić po polsku, ale nie będę nikogo zmuszać. Polskie dzieciaki pozazdrościły Białorusinom zajęć językowych, więc grupa starszych dziewczyn, na kanwie moich zajęć, uczyła podstawowych słów po rosyjsku.

Prawie każdego dnia (wyłączając całodniowe wycieczki) kadra realizowała program profilaktyczny oparty na nauczaniu Janusza Korczaka. Niektóre tematy były chętnie omawiane przez uczestników, inne mniej, ale wydaje mi się, że całość zajęć można podsumować na plus. Kadra bardzo zżyła się ze sobą, pomagała sobie podczas tłumaczenia, podsuwała różne pomysły i starała się, by dzieciaki wyjechały zadowolone. Wypiliśmy hektolitry kawy z ekspresu, zjedliśmy mnóstwo słodyczy "na pobudzenie" i nieprzespaliśmy mnóstwa godzin. Bariera językowa powodowała wiele śmiesznych sytuacji, np. po otwarciu szafki dziecka i wysypaniu się rzeczy: "Ale tu masz hałas!", uczestnicy chcąc poświęcić plecaki pytali, czy mogą poświęcić portfele, a pierwszego dnia pytały, czy daleko jest magazyn (sklep), gdzie mają schować obuw i kiedy jest zawtra (śniadanie). Problem również był z określeniami pór dnia, godzinami, ale ostatecznie zawsze jakoś się dogadaliśmy.

Każdego dnia odbywała się również Msza Święta z kazaniem a'la rekolekcyjnym dotyczącym kerygmatu. Czasem najmłodsze dzieci miały już dość (znowu kościół?), ale dzielnie wytrwały do końca. Nie zawsze było różowo, były problemy z dzieciakiami, ale po co wspomniać złe, skoro można skupić się na tym, co dobre? W sekrecie dodam, że kilka ostatnich nocy kadra spędziła na graniu w eurobiznes (czuwali w tzw. "zielone noce", a musieliśmy coś zrobić, żeby nie zasnąć). Wróciłam zmęczona, ale zadowolona, że dzieciakom się podobało. (I mojemu chłopakowi też, kilka razy był nam pomóc czy po prostu potowarzyszyć). Może jeszcze tam kiedyś uda mi się być na kolonii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witam! Zależy mi na uzyskaniu Twojej opinii. Tutaj możesz zostawić ślad po sobie. Jednak, ze względu na ilość spamerów, musisz zaczekać, aż zostanie on zatwierdzony przez administratora. Pozdrawiam serdecznie :)