piątek, 11 marca 2016

Zbióka żywności

Już w niedzielę zapowiedziałam naszemu koordynatorowi, że nie będę miała kiedy przyjść do caritas, bo mam bardzo ciężki tydzień. Okazało się, że byłam częściej niż zazwyczaj :)
Najpierw zatęskniłam już we wtorek, wszystko mnie denerwowało, a w DCW mogę nie myśleć o problemach, tylko zrelaksować się. A że wtedy był Dzień Kobiet, to otrzymałam nawet prezent - prymulę w doniczce, właśnie spoglądam na nią na parapecie.W środę Arek, jeden z pracowników DCW, miał urodziny, więc z samego rana przybiegłam złożyć mu życzenia. A w czwartek, Dzień Mężczyzn, więc już o 8 rano przyszłam ze słodkim upominkiem dla pracowników. Nie mieli ode mnie dużo odpoczynku, gdyż zaraz po w-f-ie i praktykach znów przybyłam. Najpierw wpisałam dane wolontariuszy do systemu, ale nie było ich wiele, więc zaraz przeszłam do prywatnych spraw :)
Chyba już wspominałam, że w ramach ŚDM korzystam z kursu dziennikarskiego.  Jednym z zadań jest opisanie sylwetki jakiejś osoby angażującej się w diecezji. Przez moje lenistwo (no cóż, nie chciało mi się nigdzie szukać) wybrałam naszego koordynatora wolontariatu, jednak po wysłuchaniu jego historii nie żałuję tego. Może podzielę się kiedyś efektami mojej pracy, jednak nie o tym chciałam dziś pisać.
Chodząc na kurs języka migowego kilka miesięcy temu, zobowiązałam się, że  razie potrzeby pomogę wolontaryjne w jakieś akcji. Niedawno do mnie zadzwoniono i zapytano, czy mogłabym pomóc przy zbiórce żywności. Odparłam, że oczywiście, przecież mam doświadczenie. Słowo się rzekło, więc dziś nastąpił ten dzień. Tak wiem, tu właśnie przestajesz czytać, już tyle razy opisywałam zbiórkę żywności. Ale nie ma dwóch takich samych akcji, zawsze coś mnie zaskakuje, uczę się czegoś nowego, uświadamiam sobie coś, tak też było dziś.
Dzisiejszą zbiórkę odbywałam w ogromnym sklepie, nie będę reklamować, ale to moja pierwsza akcja w budynku tej sieci. Pierwszym zaskoczeniem było, że stoję bezpośrednio za kasami, zazwyczaj równocześnie byłam przy wejściu i wyjściu. Kolejnym: to, że mam osobie głuchoniemej wytłumaczyć zakres obowiązków. Miałam zazwyczaj standardowe formuły, które zawsze się sprawdzały, a tu co kazać jej robić? Wraz z inną, zbliżoną do siebie wiekowo, wolontariuszką, miała rozdawać ulotki, a ja zajęłam się pakowaniem, układaniem i dziękowaniem klientom za zakupione towary. Na początku było dość mizernie, nikt nie chciał podzielić się zakupami. Po jakiś 20 minutach od rozpoczęcia przyszła pani z pełnym koszykiem produktów dla nas i powiedziała, że ma dobrą rękę, więc dzięki niej zacznie się nam powodzić. Nie uwierzycie, ale momentalnie kosz zaczął się zapełniać. Niektórzy oddawali nam połowę zakupów, inni wrzucali to, co mogli sobie odjąć z zakupów. W tym sklepie, pewnie dzięki temu, że stał przy kasie, był olej oraz cukier. To dobrze, bo może pamiętacie, że w innych sklepach są np. głównie makarony czy mąki. Dzięki temu, że w każdym sklepie inne produkty są wrzucane, paczki dla najuboższych są skomponowane  w różnorodne składniki. Podczas zbiórki spotkałam panią z uczelnianego sekretariatu. Stwierdziła, że jak mnie zobaczyła, to głupio byłoby jej nie wrzucić nic do kosza. Taki aspekt "aj to znajomy, wstyd nie wrzucić" sprawdza się również podczas kwest pod kościołami czy WOŚP. Ogromnie cieszyło mnie, gdy to małe dzieci wkładały coś do kosza, niektórzy rezygnowali z batonika, który miał być tylko dla nich i wrzucali dla potrzebujących. Niektórzy nastolatkowie nawet sami podchodzili i dopytywali o cel zbiórki czy potrzebne produkty. To wspaniałe uczucie, gdy widzę, że rosną nam tak wrażliwe na potrzeby innych osoby.
Podczas zbiórki żywności miałam jednak negatywne rozmyślania o pewnej sprawie - odpowiedzialności. Zazwyczaj, gdy byłam opiekunem młodzieży podczas zbiórek, ktoś nie przychodził, spóźniał się, Rozumiałam, przecież mogą jeszcze nie mieć wyrobionej odpowiedzialności. Wstyd mi jednak za dorosłych ludzi, którzy najpierw wyrazili chęć pomocy, a potem nie przyszli. Po mojej "zmianie" przyszła tylko jedna dziewczyna, również z tego samego kursu migowego. Pozostałe 4 (!) osoby nie dotarły, a byli to dorośli ludzie. Zostałam z nią godzinę, ale później już musiałam wracać. Rozumiem różne sytuacje życiowe, ale istnieją telefony, Facebook itd. Odpowiedzialny człowiek szuka kogoś na swoje miejsce. Sama czułam się dziś bardzo źle, w nocy spałam tylko 2 godziny, ciężko mi było stać tyle godzin ze względu na ból itd. Mimo to wzięłam udział, wsparłam akcję. Da się? Da! Wystarczą tylko chęci.
Znowu wszystko pełne chaosu. Już powieki same mi się przymykają, ledwie widzę literki. na koniec chcę jednak prosić o wsparcie zbiórki żywności, która naprawdę pomaga innym. Dobranoc Wam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witam! Zależy mi na uzyskaniu Twojej opinii. Tutaj możesz zostawić ślad po sobie. Jednak, ze względu na ilość spamerów, musisz zaczekać, aż zostanie on zatwierdzony przez administratora. Pozdrawiam serdecznie :)