O mamuniu, nie pisałam od listopada... Informuję, że żyję i wszystko w porządku :) Nie jestem w stanie streścić tych ostatnich miesięcy, ale opowiem chociaż to, co się działo ostatnio i spróbuję wytłumaczyć, czemu mnie tu tak mało.
Wciąż pracuję w świetlicy środowiskowej, więc po powrocie do domu to jedyne o czym marzę to ciepła herbata i miękka poduszka 😆. Jestem już na drugim semestrze oligofrenopedagogiki, a więc wiele czasu poświęcam na zjazdy, naukę, praktyki i wolontariat z osobami niepełnosprawnymi. Ponadto staram się też chociaż raz w tygodniu pomagać w biurze Diecezjalnego Centrum Wolontariatu w Kielcach czy w działaniach CARITAS. A tu jeszcze chłopak, przyjaciele, kurs przedmałżeński, człowiek nie ma czasu odpocząć, a gdzie znaleźć go na pisanie bloga? W dodatku mój laptop leży zepsuty, bo ciężko pisać posty na klawiaturze ekranowej. Wystarczy takie usprawiedliwienie? W dodatku zastanawiam się nad utworzeniem nowego bloga, ale ciężko znaleźć tematykę, która będzie inspirowała mnie do codziennego pisania (tak, tak, chodzi o te miliony odsłon), o której treść nikt nie będzie miał do mnie pretensji (czemu mnie pominęłaś w poście, ja to widziałem inaczej, tym postem naruszasz przepisy o danych osobowych itd.) oraz o rzecz, która mnie nie znudzi szybko (marzył mi się blog nauczycielski, ale ciężko go pisać nie pracując w szkole). Może jakieś propozycje?
Dziś chciałam Wam opowiedzieć o wolontariacie z punktu widzenia "biorcy". Dotąd to ja pomagałam komuś, a w mojej pracy spotykam się z odwrotną sytuacją. Do świetlicy przychodzą wolontariusze odrobić lekcje, upiec ciasto, uszyć coś z dzieciakami czy po prostu udzielić słów otuchy załamanym wychowawcom 😂. Mamy dietetyka, który raz w miesiącu zdradza dzieciom, jak zrobić smaczne i zdrowe przekąski, dziewczynę, która swoimi wypiekami doprowadza do łez moją wagę łazienkową, chłopaka, który zna magiczne skróty do naprawy "zepsutego" komputera. Jak widać, można pomagać w różnoraki sposób. Od około tygodnia przychodzi do nas dziewczyna, która do tej pory nie miała styczności z dziećmi, a radzi sobie wyśmienicie. I dzięki niej mamy pełno bibułkowych kwiatów czekających na pierwsze oznaki wiosny🌷🌹🌸🌺🌻🌼🍀. Przychodzi na chwilę, a zostaje na cały dzień i nawet nie zauważa, kiedy ten czas zleciał. Przypomina mi się wtedy, jak ja nie musiałam śpieszyć się do pracy, na autobus, tylko mogłam czasem nawet tylko posiedzieć, a nie pomóc, ale nic mnie nie ograniczało. Tęsknię za tymi chwilami, gdy nie robiłam wszystkiego w biegu, gdy miałam czas przeczytać książkę, popisać na blogu, ba! przejrzeć durne strony na Internecie. Nawet moje obecne wolontariaty odbywają się z zegarkiem w ręku i szybkim przeliczeniem: ile potrzebuję czasu, by zdążyć do pracy? Brakuje mi tej spontaniczności, beztroski, wszystko teraz muszę zaplanować. To się chyba nazywa dorosłość?
Jak już wspomniałam, w pracy czerpię z pomocy wolontariuszy. Czasem tylko dzięki nim mam czas "skoczyć" do toalety czy dokończyć zaczętą tydzień wcześniej pracę ręczną. Ale staram się uczyć też moich podopiecznych "czym jest wolontariat". Zawsze angażujemy ich w zbiórki żywności. Dla tych młodszych jest to bardziej zabawa niż świadoma pomoc, jednak skoro dopytują, kiedy kolejna taka akcja to wiem, że "młoda skorupka nasiąknęła". Dzięki swojej pracy dowiedziałam się też, że objęcie takiego wydarzenia logistycznie jest bardzo skomplikowane - dzieci nie znają pojęcia odpowiedzialności i fakt, że zapisali się na daną godzinę nie jest dla nich wiążący. W tej kwestii wciąż przede mnie wiele wychowawczych rozmów, ale już jest coraz lepiej.
Wczoraj naszą placówkę odwiedzili licealiści - laureaci jednego z konkursów, którzy opowiadali dzieciakom czym jest praca organiczna. Patrząc z boku odkryłam, jakie inteligentne bestie mam pod swymi skrzydłami, teraz moja w tym rola, by frunęły odpowiednim torem, a nie zbłądziły z niego. Takie zwyczajne spotkania często pozwalają człowiekowi spojrzeć na coś inaczej.
O mamuniu, rozpisałam się tymi różnorakimi przemyśleniami. Chciałam jeszcze dodać, że w tym roku również pomagałam przy kursie na wychowawcę wypoczynku dzieci i młodzieży (no jak mogłoby mnie tam zabraknąć?). Zastanawiam się, ilu z nich wyjedzie na kolonie z CARITAS, a dla ilu będzie to kolejny świstek do CV. Dla mnie to na kolonii rozwinęła się największa przygoda zwana wolontariatem i szkoda, by Oni tego nie doświadczyli.
Jutro kolejny, męczący dzień. Najpierw wyjście z niepełnosprawnymi, potem praca i nocne pisanie prac zaliczeniowych, ale mam nadzieję, że pierwszy wiosenny dzień da mi motywację i siłę do działania.
Pozdrawiam,
Wasza zabiegana wolontariuszka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witam! Zależy mi na uzyskaniu Twojej opinii. Tutaj możesz zostawić ślad po sobie. Jednak, ze względu na ilość spamerów, musisz zaczekać, aż zostanie on zatwierdzony przez administratora. Pozdrawiam serdecznie :)