niedziela, 6 marca 2016

Medialnie

Dziś chciałam Wam krótko opowiedzieć o dwóch wydarzeniach, które w ostatnim czasie "wywołał" u mnie wolontariat w Caritas. Krótko, bo ostatnio doba jakby się kurczyła, a obowiązków przybywało. 
W czwartek udało mi się wpaść na dłużej do Caritas, opowiedzieć o Brukseli i oczywiście pomóc, a było mnóstwo "papierkowej" roboty. Przybyło jednak tylu wolontariuszy, że ja tylko "nadzorowałam" ich pracę :) Czyli to, co lubię najbardziej!
Wtedy też nasz koordynator zapytał, czy ktoś z obecnych wolontariuszy nie mógłby kolejnego dnia opowiedzieć o wolontariacie w szkole katolickiej podczas rekolekcji. Nikt się jakoś nie rwał, no a ja nie umiem odmawiać :), więc się zgodziłam "skoczyć" przed zajęciami. W piątek rano okazało się, że nie będę "przemawiać" raz, tylko dwa, przed różnymi grupami. Ostatnie przestrogi od koordynatora: nie bądź zbyt dynamiczna, spokojnie, mów prosto, to co czujesz. Taaaa, widać, że nigdy nie widział mnie przed publicznością. Co innego, gdy mam wyuczony tekst lub jakiś do przeczytania, a inaczej, gdy muszę powiedzieć coś swojego.  Nawet na praktykach w szkole dużo wcześniej się przygotowuję, planuję, doczytuję różne informacje. Może nie sprawiam takiego wrażenia (ach, moja doskonała gra aktorska :), ale jestem bardzo nieśmiała. Problem stanowi dla mnie zadzwonienie do kogoś, wejście do sklepu i nic nie kupienie, poproszenie kogoś o wskazanie drogi... A tu mam wyjść przed tłum licealistów i powiedzieć, że wolontariat jest super. Jeszcze okazało się, że mam dosłownie kilka minut na przekazanie wszystkiego w tzw. "przerwie technicznej". A w drugiej turze wręcz "weszłam z butami" na Mszę Świętą. Jeden z księży podszedł do mnie i mówi: "Odwagi!". A ja już mam w myślach: "Czyli widać mój stres?". Jednak talent aktorski mam, wyszłam dziarskim krokiem, coś tam powiedziałam. Nawet otrzymałam potężne brawa. Najgorsze jest jednak poczucie, że nie wiem, czy zasiałam ziarno zachęty do wolontariatu czy wyjazdu do Krakowa na ŚDM, czy moje słowa były właśnie "przerwą techniczną", czy to coś dało. Ale emocje przy tym były ogromne, jeszcze długo po waliło mi serce, miałam zadyszkę jak po maratonie.
Dziś, czyli w niedzielę, musiałam zmienić wszelkie plany (a miałam pierwszy raz w życiu zamorsować) i znów postawić przed szereg wolontariat. Okazało się, że telewizja chce nagrać filmik zachęcający do wyjazdy na ŚDM do Krakowa akurat w biurze wolontariatu. A że ja wiem, gdzie co leży i siostry zakonne mnie kojarzą, to miałam za zadanie otworzyć DCW, "ogarnąć", czyli sprawdzić, czy nigdzie przypadkiem nie leżą dokumenty z jakimiś danymi osobowymi, jakieś niepotrzebne szpargały itd. Pomimo usilnych wysiłków, niestety nie pokazano mnie w telewizji :) To jest gdzieś mignęły moje plecy, ale nie spowodują chyba one mojej dalszej medialnej kariery :) Chcecie obejrzeć? http://kielce.tvp.pl/24317526/przygotowania-do-swiatowych-dni-mlodziezy
To dzisiejsze nagrywanie uświadomiło mi, jak wciąż niewiele wiem o ŚDM. Na szczęście nikt nie o nic nie pytał ;) Trochę nie podobało mi się, że dziennikarka sterowała wypowiedziami, mówiła, co chciałaby usłyszeć. Nie pozwoliło to przekazać tego, co naprawdę chcieliśmy. No ale trudno, świat mediów taki jest :)

Wracam do obowiązków. Miłego wieczoru :)

1 komentarz:

  1. Temat do tej pory w ogóle mnie nie dotyczący, a przeczytałam cały post z ogromną przyjemnością. Miło jest czytać pióro tej wesołej dziewczyny z ciekawą pasją, pozdrawiam Sara Ciosek

    OdpowiedzUsuń

Witam! Zależy mi na uzyskaniu Twojej opinii. Tutaj możesz zostawić ślad po sobie. Jednak, ze względu na ilość spamerów, musisz zaczekać, aż zostanie on zatwierdzony przez administratora. Pozdrawiam serdecznie :)